świat

Były prezydent Harvardu spogląda na dziesięciolecia protestów

W 1967 r., W trakcie wojny w Wietnamie, profesor angielskiego na Uniwersytecie Harvarda Neil Rudenstine interweniował w proteście na kampusie, gdzie rekruter z Dow Chemical Company, który stworzył Napalm, był otoczony przez studentów zdenerwowanych atakami USA na wietnamskie cywile. Pomógł rozładować napięcie, negocjując ze studentami w celu zwolnienia rekrutera.

Ta próba rozwiązywania konfliktów spowodowała nieoczekiwane przejście od początkującej kariery literackiej na administrację akademicką. Następnie Rudenstine pełniłby funkcję dziekana studentów na Uniwersytecie Princeton i w innych rolach, zanim wrócił na Harvard jako prezydent, co wykonywała w latach 1991-2001.

Teraz 90, Rudenstine wydał w zeszłym miesiącu książkę zatytułowaną Nasze kontrowersyjne uniwersytety: historia osobista (American Philosophical Society Press), która jest częściowo wspomnieniem, a częściowo eksploracją kampusu protestuje ruchy przez wiele dziesięcioleci i przyczyn.

Rudenstine omówił książkę z Wewnątrz wyższego wydaniaDzielenie się swoimi osobistymi doświadczeniami z protestów w przeszłości i jego przemyśleniami na temat ostatniej fali pro-palestyńskich demonstracji.

Fragmenty rozmowy zostały zredagowane pod kątem długości i przejrzystości.

P: Co zmotywowało cię do napisania tej książki?

A: Z mojego punktu widzenia rosnące protesty studentów zaczynające się w latach 90. wydawały się różne od protestów z lat 60. i bardziej skomplikowane. Zacząłem więc dowiedzieć się, jakie były różnice i jakie mogą być wyniki nowego ruchu, że tak powiem. To sprawiło, że zanurzyłem się ponownie w latach 60. XX wieku, a potem wydarzenia zaczęły się przejmować.

P: Jakie różnice widzisz w protestach z przeszłości w porównaniu do dzisiaj?

A: W latach 60. protesty studenckie były czasami dość gwałtowne, ale wszystkie były głównie zaniepokojeni wojną w Wietnamie. Oczywiście były inne rzeczy, takie jak protesty studentów nad apartheidem w Południowej Afryce (w latach 80.). Ale głównym problemem w latach 60. XX wieku była wojna, a studenci byli zasadniczo zjednoczeni w swoich uczuciach przeciwko wojnie. W żadnym wypadku uczniowie nie było w żaden sposób protestujących przeciwko sobie lub grupy studenckie nie zgadzają się z innymi grupami studentów. To było zjednoczone uczucie.

To było również wrażenie, że gdyby wojna się skończyła, protesty prawdopodobnie również dobiegłyby końca. W latach 90. i później studenci byli znacznie bardziej zróżnicowani. Było więcej czarnych studentów, żydowskich studentów, studentów azjatyckich, studentów pierwszego pokolenia i tak dalej. Grupy te niekoniecznie zgadzają się ze sobą pod względem tego, co ważne było protestowanie przeciwko sobie, i czasami protestowali przeciwko sobie. Tak więc sytuacja była bardzo inna; Nie było jednego nadrzędnego problemu, takiego jak wojna.

P: Opowiedz mi o swoich własnych doświadczeniach protestacyjnych, zaczynając od tego, kiedy byłeś profesorem na Harvardzie w 1967 roku i pomógł zakończyć protest zorganizowany przez studentów dla społeczeństwa demokratycznego.

A: Byłem wówczas asystentem profesora literatury angielskiej i całkowicie pochłoniętym przez tę pracę na Harvardzie. Pewnego dnia spacerowałem przez kampus poza Harvard Yard i usłyszałem krzyki i wiwatowanie (Mallinckrodt Laboratory), który był budynkiem chemii. Okazało się, że studenci społeczeństwa demokratycznego zorganizowali protest, który uwięził rekrutera firmy Dow Chemical Company, która chciała przeprowadzić wywiad z studentami w poszukiwaniu pracy. A ponieważ Dow produkował niektóre produkty (takie jak Napalm), które były używane na wojnie, studenci SDS postanowili uwięzić tego rekrutera.

Przez przypadek zatrzymałem się wyłącznie i pomyślałem, że uniwersytet nie jest właściwy uwięzienia rekrutera, który przyjechał na wywiad z studentami i powiedział studentom, że używając megafonu. Po kilku godzinach dyskusji i debaty uczniowie zwolnili rekrutera i zrezygnowali z protestu. Zostałem w jakiś sposób zidentyfikowany jako osoba, która pomogła to przynieść, co doprowadziło mnie do poproszenia o bycie studentami z Princeton University, aby pomóc w ich ruchach protestacyjnych. Bardzo znaczący wypadek przeszkadzał mi w mojej karierze literackiej i odrzucił mnie od literatury po protesty studentów w sposób, którego nigdy nie wyobrażałem sobie. Był to wyłącznie wynik szansy i przypadkowości.

P: Pod koniec kariery studenci zorganizowali siedzenie, aby żądać życia na Harvardzie. Jak udało ci się zrezygnować z tego protestu bez interwencji policji?

A: To była bardzo skomplikowana sytuacja. Studenci siedzieli w moim budynku biurowym, Massachusetts Hall, ponieważ chcieli zmienić sposób, w jaki wiele osób na uniwersytecie zostało zwróconych za swoje usługi. Protest na wynagrodzenie życia nie był zbyt racjonalny. Gdyby chcieli zmiany płacy minimalnej, moglibyśmy to omówić, ale wybrana przez nich metoda nie była racjonalna i siedziała w budynku przez ponad dwa tygodnie. Mieliśmy więc bardzo skomplikowaną i delikatną sytuację.

Na początku zdecydowałem, że cokolwiek zrobimy, nie zadzwonimy na policję, ponieważ wezwanie policji we wcześniejszych dniach w Columbia, Harvard, Kent State i inne miejsca doprowadziło do strasznych sytuacji zamieszek i policji bicia studentów. Pytanie brzmiało: jak nie możemy zadzwonić na policję, ale także doprowadzić sytuację do wniosku? Zajęło to wiele, wiele dni dyskusji i oczekiwania, aby spróbować znaleźć ten wniosek.

To, co się stało, było tak, że następny prezydent (Larry Summers) powiedział: „Dlaczego nie złożycie komitetu, aby spojrzeć na ten problem, a to da uczniom wyjście, a to da ci wyjście? Nie jest prawdopodobne, że ten komitet przyjmie rozwiązanie, które uczniowie w ogóle wybrali, ale zakończy to protesty”. I tak się stało. Wyznaczyliśmy komitet, studenci byli w stanie odnieść zwycięstwo i wyjść z budynku, i byliśmy w stanie wrócić do naszych biur i zasadniczo powiedzieliśmy, że cieszymy się, że nikt nie został ranny, i że zaufamy nowej komitecie, aby wydali bardzo dobre zalecenia dotyczące tego, co należy zrobić w przyszłości.

P: Napisałeś, że „zaskoczyłeś”, jak szybko prezydenci sprowadzili policję, aby zerwać obozowiska protestacyjne zeszłej wiosny. Jak myślisz, jakie inne taktyki powinni rozważyć pierwsze?

A: Oczywiście każda sytuacja jest inna, więc nie ma jednej ogólnej rzeczy, którą możesz zrobić. Ale istnieje sposób, w jaki możesz wezwać sądownictwo do wkroczenia. Jeśli studenci zostaną zidentyfikowani jako w proteście, jeśli (sądownictwo) każe im ewakuować dowolny budynek, który zdarza się zajmować lub cokolwiek robią źle, mogą zostać uznane za pogardę sądu, jeśli nie będą posłuszni im upomnień. To bardzo dobry substytut sprowadzenia policji; Jeśli jesteś w pogardzie w sądzie, jest to bardzo poważne przestępstwo, a bardzo niewielu studentów chce to zrobić, więc mają tendencję do od razu odejścia. Próbowaliśmy tego w Princeton i wydawało się, że jest to dobry substytut, że faktycznie wezwał policję, co oczywiście doprowadziło do okropnych rzeczy w Kolumbii i gdzie indziej, kiedy policja miała tendencję do po prostu brutalizacji uczniów, kiedy zostali wezwani.

Inną alternatywą jest oczywiście oczekiwanie studentów w nadziei, że prędzej czy później ich potrzeby akademickie zmusi ich do powrotu i dotarcia do studiów. To była taktyka, której używaliśmy również w Princeton.

P: Co sądzisz o instytucjonalnym ruchu neutralności?

A: Jestem trochę sceptycznie nastawiony do koncepcji, a na pewno termin neutralności. Rozumiem, dlaczego ludzie przyjęliby ten pomysł na przykład na University of Chicago i innych miejscach. Myślę, że to bardzo interesujący punkt widzenia i myślę, że czasami jest to coś do zrobienia. Nie chcesz cały czas komentować, co wydarzyło się na arenie międzynarodowej lub krajowej. Jednocześnie jest to bardzo trudny rząd dla motyki, ponieważ po prostu są pewne wydarzenia, które wymagają, jeśli nie faktyczne stanowisko uniwersytetu, z pewnością jakaś analiza z możliwym wynikiem. Myślę, że zdarzają się chwile, kiedy przywódca przemawiał, i trzeba to zrobić bardzo starannie, i trzeba uważnie wybierać te chwile.

P: Wszelkie porady dla dzisiejszych prezydentów uczelni na temat radzenia sobie z protestami na kampusie?

A: To trudne. Myślę, że to, co robią, jest tak dobre, jak to możliwe, i to wyjaśnia to, co jest uzasadnione jako protest lub co nie jest uzasadnione, i chęć dyscyplinowania uczniów, jeśli naprawdę przekroczą linię tego, co jest dopuszczalne w obturacyjny sposób, który szkodzi zdolności innych ludzi do wykonywania pracy. Mam nadzieję, że uniwersytety są otwarte na dyskusję w bardziej wspólny sposób rzeczy, które należy wymienić, poza tym, że po prostu reagują na policję. Im więcej mogą omawiać i analizować i znajdować sposoby rozumowania z uczniami, a nawet niektórymi wykładowcami… tym bardziej są w stanie rozładować protest lub groźba protestu.

Link źródłowy

Related Articles

Back to top button