„Cierpimy”: Rodziny przesiedlone ponoszą ciężar konfliktu w Sudanie Południowym | Wiadomości o kryzysach humanitarnych

Malakal, Sudan Południowy – Pewnego ranka w połowie kwietnia Nyandeng Meeth przyciągał wodę z odwiertu w Mat Town, w stanie Jonglei w Sudanie Południowym, po czym udał się do domu, aby gotować dla jej dziewięciorga dzieci i otworzyć małe stragan uliczny.
Nagle dźwięk strzelaniny i ostrzału przeszedł przez znajomość i rutynę codziennego życia 50-letniej matki. Pamięta, jak miasto pogrążyło się w chaosie, gdy ludzie starali się uratować to, co mogli – ich rodziny lub kilka rzeczy.
Obawiając się o swoje dzieci, Meeth rzucił się do domu. „Opuściłem dzieci w domu, kiedy poszedłem po wodę” – powiedziała. „Pobiegłem do domu, ale kiedy wróciłem, nie było nikogo”. Wraz z resztą społeczności dziewięć rodzeństwa w wieku od 7 do 15 lat uciekło.
Ataki, podobno siły ludności ludowej w opozycji (SPLA-IO), były częścią szerszej eskalacji w walce między siłami rządowymi-siłami obronnymi ludowymi Sudanu Południowego (SSPDF)-oraz żołnierzami opozycyjnymi, w tym grupy białej armii, która jest zgodna z pierwszym wiceprezydentem Rieka Machara.
Od końca lutego przemoc przetoczyła się po stanach Jonglei i Upper Nile, wypierając ponad 130 000 osób. Od tego czasu opróżniły całe miasta bombardowania i naloty wojowników, zakłóciły pomoc i odcięły istotne szlaki handlowe z sąsiedniej Etiopii.
Walki wywołują również najgorszą w kraju wybuch cholery od dwóch dekad, twierdzą grupy pomocy, gdy pacjenci uciekli z centrów medycznych, w których otrzymywali leczenie, gdy wybuchł konflikt, rozpowszechniając chorobę.
Ale dla Meetha ostatnie wydarzenia ożywiły terror, który odczuwała prawie dziesięć lat temu, podczas wcześniejszej fazy konfliktu, kiedy jej mąż został zabity.
W 2013 r., Zaledwie dwa lata po tym, jak Sudan Południowy stał się niezależnym krajem, wybuchła wojna domowa między siłami lojalnymi wobec prezydenta Salvy Kiir a tymi zgodnymi z Machara. Wojna zabiła około 400 000 osób i wysiedliła 2,5 miliona – ponad jedną piątą populacji.
Mąż Meetha, który był żołnierzem, został zabity w 2015 roku.
Chociaż podpisano umowę pokojową między walczącymi frakcjami w 2018 r., Nieporozumienia o wypełnieniu umowy, w tym opóźnionymi wyborami, utrzymały rywalizację.
Nierówne spory polityczne napędzały cykle przemocy na przestrzeni lat. Ale w tym roku sytuacja się eskalowało z starciami sił rządowych i grup bojowników opozycji oraz aresztowań przywódców opozycji, w tym Machara. Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzegła, że kraj może być na krawędzi powrotu do Wojna domowa na pełną skalę.

„Moje życie w Mat było lepsze”
Tego dnia w Mat Town w połowie kwietnia rozległy się więcej eksplozji, które wciąż nie zlokalizowały swoich dzieci. Pobiegła w kierunku rzeki Sobat, gdzie spanikowani mieszkańcy starali się uciekać do sąsiedniego stanu Upper Nile.
W tłumie zauważyła 7 -letnią najmłodszą córkę, biegnącą samotnie w kierunku brzegu rzeki. Złapała ją za rękę, wspięła się na kajak i skrzyżowała, nie wiedząc, czy jej ośmioro innych dzieci przeżyło.
Wylądowali w Panamie, mieście w hrabstwie Panyikang w Górnym Nilu, około 2 km (1,2 mil) od ich domu, gdzie gromadzone są tysiące przesiedlonych rodzin, które uciekły z konfliktu z poprzednich lat, z niewielkim dostępem do jedzenia, wody lub opieki medycznej.
Meeth powiedziała, że spędziła tam dwie niespokojne noce, nie mogąc jeść ani odpocząć. „Jeśli twoje dziecko jest zagubione, nie możesz być szczęśliwy; nawet kiedy dostaję jedzenie, nie miałem ochoty jeść”, powiedziała, siedząc pod drzewem kokosowym, które stało się jej schronieniem.
Wolontariusze ze społeczności Panamu przeszukiwali brzegi rzeki i okolicznych krzaków zaginionych ludzi. Po dwóch dniach znaleziono ośmiu innych dzieci Meeth.
„Niektóre z nich ukrywali się w rzece, podczas gdy inni pozostali pod odcieniami drzew” – powiedział Meeth, wyjaśniając, że jej dzieci wciąż słyszą strzelaninę, skąd były, więc ukrywały się ze strachu.
Trasa odbiła się na nich. Powiedziała, że ich skóra blada od głodu i ekspozycji, a ich ciała były pokryte przekąskimi komarów.
Teraz ona i jej dzieci śpią pod drzewami kokosowymi wzdłuż rzeki, przeżywając korzenie żółtej wody i innych dzikich roślin, ponieważ walki wciąż zapobiegają dostępowi do pomocy.
Przed ostatnią falą przemocy Meeth wspierała swoją rodzinę w MAT, sprzedając herbatę, cukier i inne niezbędne gospodarstwa domowe z nieformalnego stoiska. Czasami krewni powracający z połowów podzielali swoje połowy, pomagając karmić rodzinę, gdy susza lub powodzie zrujnowały ich zbiory.
Ale walka wzięła to, co miała. „Moje życie w Maty było lepsze, ponieważ miałem schronienie, miałem siatkę i buty komarów oraz dostęp do szpitala” – powiedziała. „Miałem dwie kozy, ale musiałem je zostawić” – dodała, mówiąc, że krewni, którzy uciekli z Mat po tym, jak powiedzieli jej, że rebelianci ukradli jej zwierzęta gospodarskie.

„Życie jest bardzo trudne”
Jeszcze przed ostatnią falą walki codzienne życie w Sudanie Południowym było naznaczone trudnościami.
Kraj jest wśród najbiedniejszych na świecie, a ostatni raport Banku Światowego szacuje, że 92 procent populacji żyje w ubóstwie, a prawie 7,7 miliona stoi w obliczu kryzysu, awaryjnego lub katastrofalnego poziomu głodu.
Niedaleko rodziny Meeth w Panam 70-letni Nyankhor Ayuel siedział w cieniu innego drzewa kokosowego z siedmiorgiem dzieci.
W kwietniu uciekli z Khorfulusa w hrabstwie PiGi w Jonglei.
„Siedzieliśmy w domu z dziećmi. Otrzymaliśmy już jedzenie, a kiedy zaczęliśmy jeść, zaczęło się ostrzał” – powiedziała. „Pobiegliśmy bez bagażu i jedzenia”.
Chociaż uniknęli natychmiastowej przemocy, Ayuel powiedział, że głód i choroba stanowią teraz inny rodzaj zagrożenia. Powiedziała, że matki w ciąży i karmienia cierpią na biegunkę i wymioty z powodu braku dostępu do czystej wody i żywności.
„Życie jest bardzo trudne”, powiedziała Al Jazeera. „Nie ma jedzenia ani urządzeń medycznych, w których przebywamy”.
Dla rodzin takich jak Zechariasz Monewut Chuol, który również uciekł z Khorfulusa, trudności tylko się pogłębiły.
57-letni ojciec 12-letniego ojca właśnie zaczął budować stały dom dla swojej rodziny, kiedy zaczęło się ostrzał. „Byłem w domu, kopiąc fundament, kiedy się zaczęło. Pobiegliśmy do brzegu rzeki i wsiedliśmy do kajaków” – powiedział.
Teraz, podobnie jak wielu innych w Panam, Chuol i jego rodzina mieszkają pod drzewami, przeżywając na wodzie kokosowej i wszelkie owoce, które mogą znaleźć wzdłuż rzeki Sobat.
„Gdyby głód mógł zabić jak chorobę, wiele osób już umarłoby” – powiedział.

Krucha przyszłość
Według ONZ w Sudanie Południowym ponad 9,3 miliona ludzi-trzy czwarte populacji-wymaga pomocy humanitarnej. Prawie połowa z nich to dzieci.
Konflikty w Upper Nile i Jonglei włożyły wszelkie wysiłki pomocowe na ziemi. Bombardowanie powietrzne i niebezpieczeństwo zmusiły agencje pomocy do wycofania personelu, zamknięcia centrów leczenia cholery i zatrzymania dostaw pomocy.
W ten weekend „celowe bombardowanie (lekarzy bez granic) w Old Fangak” w Jonglei zabiło kilka osób, organizacja charytatywna medyczna znana z francuskich inicjałów, MSFpowiedział.
W zeszłym miesiącu World Food Program (WFP) zatrzymał działalność w kilku obszarach z powodu ograniczeń dostępu.
Mary-Ellen McGroarty, dyrektor kraju w Sudanie Południowym w WFP, powiedziała, że dostęp fizyczny może być trudny w najlepszym czasie. „Ale w przypadku aktywnego konfliktu WFP nie może pójść w górę, nie możemy zejść w dół rzeki. I są to obszary, w których nie ma dróg, samochodów, ciężarówek”, powiedziała w tym czasie odprawy prasowe ONZ.
Według Petera Matai, dyrektora rządowej Komisji ds. Pomocy i Rehabilitacji, która współpracuje z organizacjami międzynarodowymi w celu wspierania wewnętrznie przesiedlonych, ponad 30 000 osób, które uciekło z przemocy w hrabstwie Pigi, obecnie chroni w miejscach wysiedleń, takich jak Panam, gdzie pomoc nie dotarła jeszcze.
„Zgłaszaliśmy sytuację zarówno rządowi stanowi, jak i organizacjom międzynarodowym”, powiedział Matai. Ale kilka tygodni po walce „agencje pomocy wciąż czekają na zezwolenie z urzędu ONZ na koordynację spraw humanitarnych w celu uzyskania dostępu do miejsc wysiedlenia i udzielania pomocy”.
W związku z ograniczonym dostępem do przemocy i dostępu do humanitarnego tysiące przesiedlonych rodzin pozostaje w otchłani, złapane między konfliktem, chorobą i głodem – niepewne, kiedy lub jeśli będzie bezpiecznie wrócić do domu.
Dla Meetha, który służy również jako diakon w kościele episkopalnym Sudanu Południowego, wszystko, co może teraz zrobić, to modlić się za bezpieczeństwo swoich dzieci i mieć nadzieję, że inni wkroczą, aby pomóc.
„Cierpimy” – powiedziała. „Potrzebujemy naszych ludzi mieszkających za granicą, aby usłyszeć, że jesteśmy w złej sytuacji. Powinni pomóc nam zaspokoić nasze potrzeby”.
Ten utwór został opublikowany we współpracy z Egab.