Co jest z obawami EM Dash/AI? (opinia)

W ostatnich miesiącach Ciekawa fiksacja pojawił się w zakątkach środowisk akademickich: EM Dash. Mówiąc dokładniej, pozorna panika moralna wokół tego, jak jest rozmieszczona. Droga bez przestrzeni po obu stronach? To musi być pisanie generowane przez AI. Sprawa zamknięta.
To, co może wydawać się drobnym punktem stylu, w niektórych przypadkach stało się lakmusowym testem autentyczności. Ale autentyczność w jakim sensie – i komu? Ponieważ tutaj jest rzecz: nie ma ostatecznej zasady dotyczące tego, jak Em bierzesz powinien być rozmieszczonym. Merriam-WebsterNa przykład zauważa, że wiele gazet i czasopism wstawia przestrzeń przed i po desce emerytalnej, podczas gdy większość książek i czasopism naukowych nie. Jednak pewien rodzaj uczony zobaczy ciasno rozstawioną deską rozdzielczą i zadeklaruje: „AI”.
To mówi nam mniej o interpunkcji, a więcej o momencie, w którym się znajdujemy. Odzwierciedla głębszy dyskomfort w produkcji wiedzy akademickiej – pisanie, autorytet i kto mówi w języku akademii.
Pismo akademickie od dawna jest przestrzenią wykluczenia. Opanowanie jego konwencji – struktur, tonów i niepisanych zasad – jest często tak samo ważne jak sama treść. Te konwencje nie są neutralne. Uprzywiki im płynnie w określonym rodzaju angielskim, w określonym rodzaju wykonania intelektualnym. I chociaż konwencje te czasami służyły celowi – stanowemu, niuansowi, opiece – działały również na straż, niejasną i sygnał należącą do małego kręgu osób z zewnątrz.
W tym kontekście generatywne AI stanowi prawdziwą zmianę. Nie dlatego, że zastępuje myślenie – wyraźnie nie robi – ale dlatego, że obniża bariery w wyrażaniu pomysłów we właściwym rejestrze. To sprawia, że pisanie jest mniej pracochłonne dla tych, którzy są genialnymi myślicielami, ale nie jest naturalnie biegle w prozie akademickiej. Otwiera to możliwości dla uczonych piszących w ich drugim lub trzecim języku, dla badaczy wczesnej kariery, którzy nie opanowali jeszcze niepisanych kodów oraz dla każdego, kto po prostu chce dojść do punktu bardziej wydajniej. To nie jest niewielka interwencja – jest to krok w kierunku demokratyzacji wyrazu akademickiego.
I to leży zarówno szansa, jak i niepokój.
Niedawno przeczytałem pracę akademicką, która prawdopodobnie korzystała z narzędzi do pisania AI – albo pomaga w organizowaniu myśli, sprawnej ekspresji lub wyjaśnienia argumentu. Niektóre z nich były naprawdę doskonałe: jasne, wręczające i oryginalne. Pomysły są spójne i dobrze wyartykułowane. Pismo nie powoduje trudności; Wykonuje jasność. W ten sposób zachęca do większej liczby ludzi.
Natomiast uczciwa część tradycyjnie dopracowanego pisania akademickiego wciąż jest obciążona własną formalnością-długotrwałe zdania, teoretyczną prozę oczyszczającą gardło, która pęka i podwaja się. Nie należy unikać złożoności, ale raczej tej złożoności nie należy mylić z wartością. Najlepsze pisanie nie pokazuje się; to pokazuje Poprzez. To sprawia, że pomysły są widoczne.
Nie trzeba dodawać, że nie zamierzam zacytować przykładów-niezależnie od tego, czy podejrzewam, że praca była wspomagana AI, czy praca, która mogłaby wykonać z odrobiną pomocy.
Dlaczego więc tak wielu w kręgach akademickich skupia swoją uwagę na rzekomych znanych oznak używania AI – jak EM Duchów – a nie na istocie samych pomysłów?
Część odpowiedzi polega na dyskursie etycznym, który nadal wiruje wokół AI. Istnieją tutaj prawdziwe obawy: dotyczące przejrzystości, autorstwa, cytatu i roli ludzkiego nadzoru. Wytyczne organizacji takie jak Komitet ds. Etyki Publikacjioraz pojawiające się polityki z czasopism i uniwersytetów odzwierciedlają potrzebę przemyślanego zarządzania. Te debaty mają znaczenie. Ale nie powinni one upaść się w podejrzanie ze względu na podejrzenie. To dlatego, że świat akademicki nigdy nie był doskonale poziomem. Osoby posiadające czas, mentoring, wsparcie redakcyjne i elitarne instytucje od dawna czerpią korzyści z niewidzialnego rusztowania.
Narzędzia AI pod pewnymi względami sprawiają, że rusztowanie jest szerzej dostępne.
Oczywiście istnieje ryzyko. Nadmierne poleganie na sztucznej inteligencji może prowadzić do pisania formalnego lub spłaszczenia stylu. Ale to nie są nowe problemy – wyprzedzają sztuczną inteligencję i często są pieczeni w strukturach samodzielnego publikacji. Większe ryzyko jest teraz rodzajem reakcyjnego strażnictwa: odrzucanie pisania nie z powodu jego treści, ale z powodu tego, jak wygląda, myląc typografię z integralnością intelektualną.
Zamiast tego potrzebna jest dojrzała, otwarta rozmowa o tym, jak AI pasuje do rozwijającego się ekosystemu pracy naukowej. Potrzebujemy jasnych, spójnych wytycznych, które uznają zarówno korzyści, jak i ograniczenia tych narzędzi. Ostatnie oświadczenia głównych instytucji zaczęły się tym zająć, ale potrzebne są więcej. Potrzebujemy przejrzystości wokół tego, jak używana jest sztuczna inteligencja – bez przywiązania wstydu do jego użycia. I musimy ponownie skupić się na tym, co najważniejsze: jakość myślenia, siła wkładu i jasność, z jaką pomysły są przekazywane.
Dash EM nie jest problemem. Ai nie jest. Problem polega na tym, że kultura naukowa wciąż zbyt często poślubiła wydajność nad substancją – taka, gdzie forma jest używana do maskowania lub podniesienia, a nie do wyrażania.
Jeśli poważnie podchodzimy do uczynienia wiedzy bardziej integracyjnymi, bardziej globalnymi i bardziej sprawnymi, powinniśmy przyjąć narzędzia, które pomagają większej liczbie osób wziąć udział w jej produkcji. Nie bezkrytycznie, ale otwarcie. Nie potajemnie, ale odpowiedzialnie.
Powinniśmy pytać, że nie „Czy to napisane z AI?” Ale raczej „czy to działa rygorystyczna? Czy to hojne? Czy pomaga nam myśleć inaczej?”
Jest to rodzaj stypendium, na który warto zwrócić uwagę – dash lub nie.