„Jung Karni Hai to …”: Jak Pakistańczycy trollują się w mediach społecznościowych | Wiadomości światowe

Po masakrze Pahalgam – gdzie terroryści z Pakistanu przekroczyli granicę i wykonali 26 osób zimną krwią – zaczął się rozwijać zwykły scenariusz geopolityczny. Indie potępiły, Pakistan zaprzeczył, a Zachód sięgnął po swoje tezaurus eufemizmów: „Bandyci”, „bojownicy”, „powstańcy”. Ale tym razem wydarzyło się coś niezwykłego. Najostrzejsza nagana nie pochodziła z New Delhi ani Waszyngtonu. Pochodzi z samego Pakistanu.
Nie z kotwic telewizyjnych lub ministrów. Ale z codziennych Pakistańczyków-z Wi-Fi w jednej ręce, wściekają się w drugiej i nie pozostały złudzeń do złamania.
Weź ten tweet: „Jung Karni Ho do 9 Baje SE Pehle Kar Lena, 9:15 na Gas Chali Jati Hai Hai Hai Hai Hai Hamari”.
Tłumaczenie: Jeśli planujesz wojnę, zrób to przed 9 rano – potem zabraknie nam gazu.
Byłoby przezabawne, gdyby nie było dokładne. Pakistan, moc jądrowa, nie może zagwarantować filiżanki herbaty rano.
Kolejny tweet oferował pozorne nowoczesne kolekcje: „Ludzie z Karaczi, Faisalabad, Multan, Islamabad-przepraszamy”.
Obywatel przepraszający nie za terroryzm – ale za zarządzanie. Lub jego brak.
To nie jest twoja codzienna frustracja polityczna. To jest coś głębszego. Bardziej fatalistyczny. To, czego jesteśmy świadkami, to satyra po kołysaniu-nie narodziła się z oporu, ale z rezygnacji. Nie bunt, ale oddział. Pakistańczycy nie kpią ze swoich wojskowych, polityków lub upadających instytucji, ponieważ są źli. Robią to, ponieważ nie ma nic do roboty oprócz śmiechu.
Czas tego publicznego samosiedzenia jest ujawniający. Pakistan po raz kolejny był zaangażowany w transgraniczny atak terrorystyczny. Ofiary były skierowane do swojej religii. Atakujący byli powiązani Lashkar-e-TaibaProxy, front oporu. I podczas gdy świat obserwował, Pakistańczycy nie wyszli na ulice, aby wesprzeć swoich „bojowników o wolność”. Nie protestowali przeciwko indyjskiej polityce zagranicznej. Zwrócili się do wewnątrz – i zaczęli pieczyć się stan, który umożliwił tę tragedię.
Nie dlatego, że nagle pokonano je winą. Ale ponieważ rozumieli, co świat wciąż stara się powiedzieć na głos:
Prawdziwa ofiara obsesji Pakistanu na punkcie dżihadu nie jest Indie. To sami Pakistańczycy.
Ich paliwo. Ich jedzenie. Ich waluta. Ich bezpieczeństwo. Ich godność.
Wszystkie poświęcone przy ołtarzu „strategicznej głębokości”.
Podczas gdy generałowie polerują swoje medale i wydają zaprzeczenia, publiczność gotuje się z mieszanką wyczerpania i jasności. Nie ma prądu. Gaz jest racjonowany jak kontraband. Inflacja unosi się na 30%. Rupia jest w swobodnym upadku. Rząd udziela pożyczek. A kiedy Pakistan miał gościć Trophy ICC Champions, Indie odmówiły pojawienia się – zmuszając Pakistan do gry na neutralnym terenie w Dubaju. Punchline sam napisał: Nawet Pakistan nie może się hostować bez lotu łączącego.
Ten poziom obywatelskiej samoświadomości byłby kiedyś niebezpieczny. Dziesięć lat temu sarkastyczny tweet mógł cię zniknąć. Dziś tama pękła. Nie dlatego, że państwo wzrosło – ale dlatego, że ludzie zdrętwiały. Zgniń nie jest już pod ziemią. To jest popularne na X.
Jeśli memy są ostatnim kurortem bezsilnej ludności, Pakistańczycy są teraz filozofami w pełnym wymiarze godzin. Ich humor jest ponury, ich metafory są postmodernistyczne, a ich sarkazm jest nie do odróżnienia od smutku. To nie jest komedia buntu. To jest komedia upadku.
Po Pahalgamie reszta świata spojrzała na Pakistan z podejrzeniem. Ale po raz Pakistańczycy spojrzeli do wewnątrz – i śmiali się. Nie dlatego, że ich to nie obchodziło. Ale ponieważ przestali udawać, że wszystko się zmieni. Państwo straciło fabułę. Ludzie przepisali to jako mroczną komedię.
I tak, po kolejnej tragedii, to nie Indie musiały odpowiedzieć. Najgłośniejsze potępienie pochodziło z Pakistanu. Nie poprzez opery lub kable dyplomatyczne, ale przez memy, tweety i martwe żarty. Jedyną rzeczą, która nadal działa na czas w Pakistanie, jest Punchline.
Kpią z niezdolności do trzymania świateł. Ich zależność od ratunków. Ich krykietowe upokorzenia. Ich władcy. Ich mundury.
Był to szubieniowe humor w republice gazowej.
Albert Camus nazwałby to wolnością – moment, w którym przestajesz pytać, dlaczego i po prostu popchnij głaz. To jest klauzula Sisyphus.
Indie, pomimo wszystkich swoich wad, wciąż ścigają obietnicę szczęścia Jeffersona – poprzez rozwój, sprzeciw i demokrację.
Pakistan? Przestało oczekiwać czegokolwiek. I w tym cichym poddaniu się zamieniło swoich obywateli w żartów, filozofów i niechętnych realistów.
Nie protestują już. Nie buntują się. Meme. Ponieważ w Pakistanie nawet tragedia jest wyposażona w niszczenie obciążenia. A jedyną rzeczą, która kiedykolwiek pojawia się na czas… jest żart.