Polecane wiadomości

Władcy Afryki Wschodniej zobaczyli, co może zrobić Gen Z – teraz są uderzające pierwsi | Protesty

W zeszły piątek Albert Ojwang, młody bloger w zachodnim kenijskim mieście Migori, został aresztowany przez starszego funkcjonariusza policji w sprawie postu na X i zabrany 350 km (217 mil) na stolicę policji w stolicy, Nairobi. Następnego dnia był martwy, a policja twierdziła – niewiarygodnie – że popełnił samobójstwo, uderzając głową o ściany komórkowe. Prawda, jak potwierdził pośmiertna, polega na tym, że został pobity na śmierć.

Nie jest to zaskoczeniem dla Kenijczyków, którzy są przygnębiające przemoc policyjną. Ale aresztowanie Ojwanga i brutalne morderstwo były czymś więcej. Incydent jest przerażającym przesłaniem do kłopotliwego pokolenia, gdy kraj zbliża się do tego, co stało się jego sezonem protestacyjnym – „nie testuj nas”.

Niedługo wcześniej Rose Njeri, inny młody Kenii, został aresztowany. Jej „przestępstwo”? Projektowanie cyfrowego narzędzia, które ułatwia społeczeństwu uczestnictwo w przesłuchaniach dotyczących kontrowersyjnego rachunku finansowego rządu w 2025 r. Ironia jest zarówno okrutna, jak i wyraźna: rząd, który rutynowo zachęca obywateli do angażowania się w „udział społeczeństwa”, aresztował obywatela za dokładnie tak skuteczne i na dużą skalę.

Aresztowania te nie są izolowanymi incydentami. Są to najnowsze rozbłyski w rosnącym i celowym represji sprzeciwu wśród młodzieży. I przypominają, że coraz bardziej paranoiczna elita rządząca Kenii wciąż prześladuje widmo zeszłorocznych protestów Gen Z – masywne, spontaniczne, zdecentralizowane demonstracje, które wybuchły w odpowiedzi na ustawę finansową i jej karane propozycje ekonomiczne.

W rzeczywistości w ciągu ostatniej dekady coroczna publikacja i debata publiczna, propozycje dotyczące dochodów i podatków rządowych stały się głównym punktem centralnym protestów antyrządowych, związanych z powszechnym gniewem na koszty utrzymania. Zeszłoroczne protesty przyniosły jednak nowy zwrot, na bok polityków kraju, nadając głos nowemu pokoleniu, a nawet zmuszając prezydenta Williama Ruto do zawetowania własnego rachunku i zwolnienia gabinetu.

To powstanie nie było inaczej niż w najnowszej historii Kenii: Leaderless, bez technologii, wściekłych i pełnych nadziei. Rzucił energię z platform internetowych i nieformalnych sieci, przecinając podziały etniczne i klasowe. Przez tygodnie młodzi ludzie wychodzili na ulice, domagając się zakończenia nie tylko określonego rachunku, ale także szerszego systemu wykluczenia, korupcji i obojętności. Państwo zareagowało siłą. Dziesiątki zostały zabite. Inni zniknęli. Przemoc nie złamała ducha protestu, ale wysłała wiadomość: rząd ten jest gotów użyć śmiertelnej siły, aby uciszyć sprzeciw.

A teraz, gdy ustawa o finansach 2025 przekracza proces konsultacji publicznych, wczesne znaki są takie, że cykl może się powtórzyć. Aresztowania Ojwang i Njeri, nawet przed prawidłowym rozpoczęciem protestów, sugerują strategię stłumienia zapobiegawczego: zneutralizuj węzły mobilizacji przed aktywacją sieci.

Ale ta paranoja nie jest wyjątkowo Kenii. Zaledwie kilka tygodni temu Kenii działacz Boniface Mwangi i Ugandyjski dziennikarz Agather Atuhaire zostali aresztowani podczas pobytu w Tanzanii, aby wziąć udział w procesie lidera opozycji Tundu Lissu, a rzekomo torturowała i gwałciła przez policję w Tanzanii. Wskazuje to na pojawienie się regionalnego konsensusu autorytarnego. Obawiając się, że spotykają się z popularnymi ruchami w swoich indywidualnych narodach inspirowanych sukcesami Ruchu Kenii, rządów Kenii, Tanzanii i Ugandyńczyków tworzą własny nieformalny sojusz, dzielą się nie tylko wywiadem i zasobami, ale obawami politycznymi i taktykami.

Ich rachunek jest jasny. Każdy z nich jest prowadzony przez reżim, który stoi w obliczu zawirowań gospodarczych, zdyskredytowanych procesów demokratycznych i rozdrobnionych ruchów opozycyjnych. Każdy postrzega mobilizację prowadzoną przez młodzież jako najsilniejsze zagrożenie dla jej zatrzymania władzy. Każdy z ostatnich lat odpowiedział na taką mobilizację z brutalnością. I, co najważniejsze, każdy wie, że koszty represji są niższe niż kiedykolwiek.

Przez większą część epoki wojny autorytarne ekscesy w Afryce były hartowane strachem przed podżeganiem zachodniej dezaprobaty. Retoryczne potępienie było nie tylko zawstydzające, ale nie miało prawdziwego ryzyka, nie tylko utraty pomocy lub odczuwania ciężaru sankcji gospodarczych, ale być może bardziej konsekwentnie utraty popularnej legitymacji. Jednak demokratyczne upadki i nieuporządkowanie moralne na Zachodzie dramatycznie zmieniły to równanie.

Dzisiaj Zachód zrzuca fałszywy wizerunek moralnej wyższości, która pokryła jego dominację globu. Od uzbrojenia i wspierania ludobójstwa w Gazie po brutalne tłumienie sprzeciwu na własnych ulicach oraz demonizacji imigrantów i uchodźców, okazuje się, że pierwszy świat jest trzecim światem w drag. Ich słowa potępienia za okrucieństwa i brutalności innych po prostu ukarałyby nieuczciwości i hipokryzji.

Ponadto te same rządy, które kiedyś domagały się dobrego zarządzania i praw obywatelskich, obecnie priorytetowo traktują przeciwdziałanie terroryzmowi, kontrolę migracji i dostęp do rynku. Uderzają z autokratami, zamykają oczy na represje i zmieniają swoje zainteresowania jako „stabilność”. Zachodnie poparcie dla społeczeństwa obywatelskiego zwiędło. Finansowanie spadło. Widoczność zmniejszyła się. Rezultatem jest kurcząca przestrzeń obywatelska i rosnące poczucie bezkarności wśród elit wschodnioafrykańskiej.

Z punktu widzenia tych rządów ten moment stanowi zarówno zagrożenie, jak i szansę. Zagrożenie jest jasne: protesty mogą zachowywać się w pełnowymiarowe liczenie polityczne. Możliwość jest ciemniejsza: działać teraz, zapobiegawczo i brutalnie, podczas gdy świat nie patrzy, a opozycja jest zdezorganizowana.

Ale jest to również moment ruchów ruchów, które te reżimy próbują stłumić.

Protesty Gen Z 2024 w Kenii oznaczały przebudzenie polityczne. Wykazali, że możliwe jest ominięcie tradycyjnych strażników – partii politycznych, organizacji pozarządowych, zagranicznych darczyńców – i zmobilizowanie się wokół sprawiedliwości gospodarczej i godności. Odrzucili logikę patronatu etnicznego i elitarnych negocjacji. I co najważniejsze, ujawnili hołnie starych oskarżeń, że protest obywatelski jest zawsze dziełem „zagranicznych marionetek”.

Dzięki kadrowaniu aktywizmu obywatelskiego jako z natury niefrykańskiego lub zewnętrznego manipulowanego, reżimy próbują delegitimować protest i zasila wątpliwości. Ale dzisiejsi działacze młodzieżowi odpychają się – nie szukając walidacji z Zachodu, ale uzasadniając swoje walki w rzeczywistości: codzienny ból wysokich podatków, bezrobocie, dług i korupcja.

Obecne represje są dowodem na to, że ruchy te wstrząsnęły potężnymi. Ale strach nie jest tym samym co zwycięstwo. Lekcja z ostatnich lat jest to, że zorganizowana, zasadnicza sprzeciw jest możliwa i skuteczna. To, co będzie dalej, musi być regionalne. Jeśli autorytaryzm staje się projektem transgranicznym, wówczas też musi opór. Obywatni aktorzy Kenii muszą stać z aktywistami Tanzanii i Ugandy. Solidarność musi być zbudowana nie tylko za pomocą wspólnych hashtagów, ale poprzez wspólną strategię: sieci obrony prawnej, gromadzenie danych dotyczących nadużyć, bezpieczne kanały komunikacji, wspólne kampanie.

Śmierć Alberta Ojwanga, aresztowanie Rose Njeri, naruszenia przeciwko Boniface Mwangi i Agather Atuhaire – to nie są aberracje. Są sygnałami. Sygnały, że klasy rządzące Afryki Wschodniej przygotowują się do walki. Pytanie brzmi, czy reszta z nas również przygotowuje się do walki.

Poglądy wyrażone w tym artykule są własne i niekoniecznie odzwierciedlają postawę redakcyjną Al Jazeery.

Link źródłowy

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button