O czym tak naprawdę chodzi o atak na Columbia University | Opinie

Wojna administracji Trumpa na terenie kampusu osiągnęła nowy, niepokojący kamień milowy. 8 marca funkcjonariusze ds. Imigracji i celnych (ICE) zatrzymali Mahmouda Khalila, niedawnego absolwenta Uniwersytetu Columbia i wybitnego organizatora obozowiska Gazy Solidarity na kampusie. Kilka dni później Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) ogłosił, że odwołał wizę Ranjani Srinivasan, absolwentów Kolumbii i aresztował Leqaa Kordia, byłego studenta Columbia.
Równolegle administracja prezydenta Donalda Trumpa anulowała federalne dotacje i umowy o wartości 400 mln USD, które uniwersytet otrzymywał, i zażądał, aby umieścił dział na Bliskim Wschodzie, Azji Południowej i Afrykańskiej w ramach „akademickiego odbiornika przez minimum pięć lat”.
Ze swojej strony Columbia ogłosiła, że wyrzuca studentów i odwołuje stopnie uczestników okupacji jednego z jego budynków, Hamilton Hall, przemianowanego przez protestujących Hall Hall, po Hind Rajab, sześcioletniej palestyńskiej dziewczynie zabitej przez Izraelską Armię w Gazie.
Uniwersytet ostatecznie skontaktował się z szeroko zakrojonymi żądaniami administracji Trumpa – zakazując masek, remontu procedur dyscyplinarnych, mianowania zatwierdzonego nadzorcy akademickiego i rozszerzającym uprawnienia policyjne na terenie kampusu – pomimo powszechnego potępienia ze strony uczonych i ekspertów prawnych.
Ten bezprecedensowy atak na wolność wypowiedzi i sprzeciw w kampusie stanowi nową fazę w broni oskarżeń antysemityzmu. To, co zaczęło się jako ograniczenia mowy i działania dyscyplinarne kampusu, przekształciło się w aresztowania, deportacje, nadzór i całkowitą ingerencję w sprawy uniwersyteckie.
Ostateczną grą końcową nie tylko tłumią pro-palestyński aktywizm, ale także przyjmowanie kontroli ideologicznej nad szkolnictwem wyższym w Stanach Zjednoczonych. Atak na uniwersytety jest częścią szerszego prawicowego wysiłku, aby przekształcić środowisko akademickie w ideologiczną twierdzę konserwatywnego nacjonalizmu.
Trump wyjaśnił to podczas swojej kampanii, mówiąc, że dąży do „odzyskania naszych niegdyś wielkich instytucji edukacyjnych z radykalnej lewicy i marksistowskich maniaków”. Celowanie aktywizmu palestyńskiego jest jedynie usprawiedliwieniem – wiodącym rydwanem w procesji, aby zdemontować niezależność akademicką i egzekwować zgodność ideologiczną.
Ważne jest, aby pamiętać, że napaść na amerykańskie szkolnictwo wyższe, które Trump się eskaluje, rozpoczął się lata temu od presji na uniwersytety w USA, a także w Kanadzie i Europie, aby przyjąć definicję antysemityzmu Międzynarodowego Holokaustu (IHRA).
IHRA wprowadziła działającą definicję antysemityzmu w 2016 r., Podając jej przykłady-z których dwa dotyczyły krytyki Izraela. Początkowo definicja miała na celu pomóc organom ścigania i zapewnić narzędzie badawcze do śledzenia incydentów antysemickich. Ale z czasem uporczywe wysiłki lobbingowe doprowadziły do przyjęcia przez różne rządy i instytucje.
Presja na uniwersytety do zastosowania definicji w ich sprawach wewnętrznych pojawiła się, gdy postawy wobec Izraela zaczęły się zmieniać, szczególnie wśród młodych Amerykanów. Ta zmiana zagroziła długotrwałym dwupartyjnym konsensusowi w USA w sprawie bezwarunkowego poparcia dla Izraela, co czyni zwolennikami pro-izraelskich w celu ustalenia nowych linii obrony.
Na kampusach definicja IHRA zaczęła być stosowana przede wszystkim do taktyki rozmazu, co prowadzi do nękania, doksxtingu i reputacji dla tych, którzy krytykowali Izrael. Profesorowie, studenci i działacze byli oznaczeni jako antysemicki i poddawani kampaniom mającym na celu zastraszanie ich w ciszy.
Ale po atakach z 7 października atak na pro-palestyńską poglądy i aktywizm dramatycznie eskalował: profesorowie zostali zwolnieni, grupy studenckie zostały zakazane, mówcy zostały odejmowani, a teraz mają miejsce nawet aresztowania i deportacje.
Bezprecedensowa kampania tłumienia nawet rozczarowała postępowe społeczności żydowskie. Uniwersytety zaczęły zawiesić organizacje takie jak żydowski głos na pokój i atakowanie żydowskich naukowców krytycznych wobec Izraela.
Na przykład Maura Finkelstein, żydowski profesor, został zwolniony z Muhlenberg College w Pensylwanii po oskarżeniu o antysemityzm za wspieranie wyzwolenia palestyńskiego. „Jeśli mogę zostać zwolniony za krytykę obcego rządu, zwracanie uwagi na ludobójstwo i wykorzystanie mojej wiedzy akademickiej jako antropologa do podkreślenia działania władzy, nikt nie jest bezpieczny”, powiedziała w oświadczeniu po jej zwolnieniu w zeszłym roku.
Kampania mające na celu uciszenie żydowskich głosów krytycznych wobec Izraela poprowadziła University of Hajfa uczonych Itamar Mann i Lihi Yona do ostrzegania, w artykule do przeglądu prawa UCLA, że ramy prawne, takie jak definicja IHRA, są wykorzystywane do „dyscyplinowania żydowskiej tożsamości” i tłumienia pro-palestyńskiego aktywizmu. Ich analiza podkreśla, w jaki sposób definicja IHRA zawęża zakres tożsamości żydowskiej, karając żydowskie osoby, które odrzucają syjonizm lub krytykują Izrael. W rezultacie Żydzi, którzy dostosowują się do tradycji antyzionistycznych-w tym wieloma głosami religijnymi i postępowymi-znajdują się marginalizowani we własnych społecznościach.
To tłumienie podkreśla fundamentalną rzeczywistość: broń definicji IHRA i oskarżenia o antysemityzm w posiadaniu polityków i instytucji nie mają nic wspólnego z ochroną narodu żydowskiego. Służą raczej jako pretekst do rozwinięcia programu politycznego mającego na celu przekształcenie szkolnictwa wyższego w ideologiczną twierdzę, która cenzuruje niewygodne perspektywy polityczne.
I to nie jest wyłącznie republikański wysiłek. Wielu demokratów również przyjęło te autorytarne środki. Senator John Fetterman otwarcie pochwalił cięcia finansowania Trumpa w Kolumbii, stwierdzając: „Kolumbia pozwoliła antysemityzmowi na amok, aby zaspokoić szaleńskie grzywki i płatnych prowokatorów”.
Przedstawiciele Josh Gottheimer, Ritchie Torres i dziesiątki innych również naciskali na surowsze środki wobec protestujących studentów, dostosowując się do szerszych represji Trumpa w zakresie pro-palestyńskiego aktywizmu.
Nawet przywódca większości Senatu Chuck Schumer, wzywając do uwolnienia Mahmouda Khalila, sformułował protesty pro-palestyńskie jako „antysemickie”, wzmacniając fałszywą narrację, która utożsamia palestyńską aktywizm z bigoterią.
Współdziałanie Demokratów w tym ataku na wolność akademicką ma nie tylko obawy dotyczące darczyńców i wpływowych grup interesów, ale także z ich własną niepewnością co do wyzwań wobec autorytetu establishmentu. Wielu Demokratów popiera tłumienie sprzeciwu na kampusach uniwersyteckich w ramach szerszej strategii utrzymania kontroli nad kolejnym pokoleniem aktywistów i intelektualistów.
Ta kampania przeciwko amerykańskim uniwersytetom odzwierciedla historyczne wzorce represji państwa. W latach pięćdziesiątych McCarthyism broniło oskarżeniach o komunizm o uciszenie przeciwników politycznych i oczyszczania lewicowych myślicieli z uniwersytetów, Hollywood i instytucji rządowych. W ERA widziało czarne listy, przysięgi lojalnościowe, masowe ostrzał, a nawet uwięzienie osób podejrzanych o przynależności lewicowe.
Pomimo swojej intensywności McCarthyism ostatecznie nie udało się wymazać lewicowych pomysłów z przestrzeni publicznych lub uniwersytetów. Z czasem ekscesy czerwonego strachu zostały ujawnione, a jego główni zwolennicy zostali zdyskredytowani.
Podobnie, dzisiejsze represje pro-palestyńskiego aktywizmu i szerszą wolność akademicką mogą w krótkim okresie zastraszyć instytucje akademickie i jednostki, ale nie usunę pomysły zakorzenionych w sprawiedliwości i wyzwoleniu. To, jak daleko będzie się posunąć ten nowy McCarthyism, będzie zależeć od woli Amerykanów do walki i ochrony ich wolności.
Poglądy wyrażone w tym artykule są własne i niekoniecznie odzwierciedlają postawę redakcyjną Al Jazeery.