Izrael należy do Eurowizji | Konflikt Izraela-Palestyny

Właśnie wtedy, gdy pomyślałeś, że Eurowizja osiągnęła szczytową absurdalność-dzięki błyszczonemu kliszom, dziwacznymi tekstami i występami, które sprawiają, że Twoja lokalna noc karaoke wyglądała na udoskonaloną-zatonął jeszcze niżej w 2025 roku. W tym roku Izrael nie tylko uczestniczył wśród trwającego napaści na Gazę i prawo międzynarodowe, prawie wygrał.
W ramach konkursu działacze w całej Europie wezwali do wykluczenia Izraela. Siedemdziesięciu dwóch byłych uczestników Eurowizji podpisało list otwarty, żądając, aby Izrael-i jego krajowy nadawca Kan-został zakazany. Protesty, petycje i kampanie przetoczyły się po kontynencie, wzywając do konkursu o podtrzymanie jego rzekomych wartości „jedności europejskiej i kultury”, a nie wyróżnianie państwa oskarżonego o systematyczne głodowanie i bombardowanie populacji w niewoli w wysokości dwóch milionów.
Ale Eurowizja nie słuchała.
Zamiast tego przekazał scenę 24-letniemu Yuvalowi Raphaelowi-ocalałemu z ataku Hamasa z 7 października na Festiwal Nova Music Festival-który wygrał telewizję publiczną w większości krajów i zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej tylko dlatego, że w przeciwieństwie do opinii publicznej większość profesjonalnych przysięgłych preferowała wejście Austrii.
Zrozumiałe jest, że zaskakujący niemal widoczny Izrael wywołał falę luzu. Z populacjami, które były najbardziej głośne w swojej krytyce działań Izraela w Gazie-takich jak Irlandia-podobno dając najwyższe oceny Raphaelowi, pojawiły się powszechne oskarżenia o poruszanie się głosów. Krajowe nadawcy w Hiszpanii i Belgii złożyli formalne skargi do Europejskiego Związku Broźnego, domagając się dochodzenia w sprawie potencjalnej manipulacji systemem telewizyjnym. Tymczasem analiza dźwięku przechwytująca ujawniła, że organizatorzy Eurowizji wyciszali publiczność i pieśni „Free Palestine” podczas występu Raphaela na żywo.
Po tegorocznym konkursie wezwania do wykluczenia Izraela z Eurowizji są głośniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Najwyraźniej dla wielu w całej Europie, którzy kochają Eurowizję – czy to za obóz, spektakl, czy nostalgiczny urok – ale także dbają o prawo międzynarodowe i życie palestyńskie, dalsze włączenie Izraela jest moralną porażką.
A jednak uważam, że Izrael należy do Eurowizji i powinien pozostać w konkursie w przyszłości. Oto dlaczego.
Po pierwsze, dalszy udział Izraela odzwierciedlałby rzeczywistość polityki europejskiej. Pomimo rosnącego publicznego oburzenia, wielu przywódców europejskich niezachwiało poparcie dla Izraela podczas swojej niszczycielskiej kampanii w Gazie. Podczas gdy kraje takie jak Hiszpania i Republika Irlandii wezwały do ponownej oceny relacji Unii Europejskiej z Izraelem, dla większości Europy, jak zwykle.
W lutym 2025 r., Pomimo rosnącej presji ze strony grup praw człowieka, europejscy ministrowie spraw zagranicznych spotkali się ze swoim izraelskim odpowiednikiem i nalegali, aby „więzi polityczne i gospodarcze pozostały silne”. Kilka miesięcy później siedem krajów UE wydało wspólne oświadczenie wzywające do zakończenia tego, co określili jako „katastrofę humanitarną” w Gazie. Ale bez działania te słowa zadzwoniły.
Europa jest również podzielona na to, czy uhonorowałoby to nakaz aresztowania międzynarodowego Trybunału Karnego dla Izraela premiera Benjamina Netanyahu. Belgia, Holandia, Irlandia, Litwa, Słowenia i Hiszpania wskazały, że będą przestrzegać. Zjednoczone Królestwo, jak zwykle, zabezpieczyło się, mówiąc tylko, że „przestrzega obowiązków prawnych wynikających z prawa krajowego i międzynarodowego”. Tymczasem Węgry pod rządami premiera Viktora Orbana, bardzo odmówiły egzekwowania nakazu. A wśród największych graczy w Europie – Francji, Niemczech i Włoch – odpowiedź wahała się od wymijania do wręcz lekceważącego. Francja twierdziła, że Netanjahu cieszy się odpornością, ponieważ Izrael nie jest członkiem ICC; Włochy powiedziała, że aresztowanie go będzie „niewykonalne”; A nowo wybrany kanclerz Friedrich Merz nawet niemiecki przyrzekł, aby znaleźć „sposoby i środki”, aby Netanjahu mógł odwiedzić.
Biorąc pod uwagę, w jaki sposób przywódcy europejscy wykazali znacznie większy entuzjazm do rozbicia palestyńskich działaczy solidarnościowych niż pociągnięcie Izraela do odpowiedzialności, wydaje się, że Izrael nadal śpiewa i tańczy na ruinach życia palestyńskiego – w parze z europejskimi przyjaciółmi.
Ale ten sojusz nie jest tylko polityczny. Ci, którzy go promują, sugerują, że jest to także kulturalne, a nawet „cywilizacyjne”.
Wielu zachodnich intelektualistów od dawna rzuca Izrael jako placówkę wartości europejskich w rzekomo dzikim regionie. Po 7 października narracja ta została odnowiona ze świeżą pilną potrzebą. Francuska publiczna intelektualna Bernard-Henri Levy, jednocześnie nalegając, że jest „bojownikiem obrońcy praw człowieka”, oprawił Izrael- apartheid i wszyscy – jako moralny latarnia w porównaniu do zwykłych „innych”: Rosjanie, Turcy, Chińczycy, Persowie i Arabowie. Argumentował, że ich imperialne ambicje stanowią znacznie większe zagrożenie dla „cywilizacji” niż „polityka kolonizacji Zachodniego Brzegu”. Pochwalił nawet „moralny harter” Izraela i domniemaną troskę o życie cywilne w Gazie – słowa, które nie starzeją się dobrze po 19 miesiącach czystej rzezi.
Książka amerykańskiego komentatora Josha Hammera, Izrael i cywilizacja: los narodu żydowskiego i przeznaczenia Zachodu, jest jeszcze bardziej wyraźna. Dla niego Izrael jest „agentem” Zachodu w regionie nękanym przemocą i islamskim „terroryzmem”. Ci, którzy popierają prawa palestyńskie, są jego słowami „antyamerykańskie, anty-zachodnie szakale”. Komentator Wielkiej Brytanii Douglas Murray przypomina to samo cywilizacyjne kadrowanie w książce o kultach demokracji i śmierci: Izrael i przyszłość cywilizacji, nazywając Izraelowi bastionem dobra w świecie zła.
Izraelscy przywódcy również przyjęli ten język. Netanjahu ogłosił wkrótce po 7 października, że „Izrael walczy z wrogami samej cywilizacji”, wzywając Zachód do wykazania „moralnej jasności”. Zgodnie z tym światopoglądem Izrael nie tylko się broni – broni całej zachodniej cywilizacji.
Wszystko to może wydawać się dalekie od konkursu piosenki. Ale Eurowizja zawsze była czymś więcej niż cekinami i kluczowymi zmianami. Jest to projekcja „Europejczyka” – i „Europy” jako koncepcji, zawsze była polityczna. Jest zbudowany na spuściźnie kolonialnym, które wyobrażało sobie Europę jako oświeconą, uporządkowaną i racjonalną-zdefiniowaną w opozycji do rzekomo zacofanych, emocjonalnych i irracjonalnych „innych” innych ”.
Ta dziedzictwo uzasadniało podbojów kolonialnych i gwałtowne tłumienie powstania przeciwkolonialnych. Masakry zostały rzucone jako cena kolejności przywracania; Oczyszczanie etniczne, cywilizacyjna misja. Dziś ta sama narracja żyje w tym, jak Zachód ramka Izrael – jako oblężona demokracja stojąca odważnie przeciwko barbarzyństwu.
Kiedy więc ludzie wzywają Izraela do zakazania Eurowizji podczas tegorocznych zarzutów wybierania głosów, nie mogę nie zauważyć ironii: że jego ludobójcza kampania w Gazie nie przekroczyła czerwonej linii dla Europy-ale oszustwo w konkursie piosenki po prostu może.
Gdyby Eurowizja miała teraz wydalić Izrael, byłaby to najsurowsza kara, jaką kontynent kiedykolwiek narzucił narodowi – i nie byłoby to masowe zabijanie, ale wtrącanie się z muzyką pop.
Tak, tak – uważam, że Izrael powinien zostać w Eurowizji.
W końcu Europa i Izrael zasługują na siebie.
Poglądy wyrażone w tym artykule są własne i niekoniecznie odzwierciedlają postawę redakcyjną Al Jazeery.