Nie, Trump nie jest faszystą. Jest hiperkapitalistą i równie niebezpiecznymi | Polityka

Od czasu objęcia urzędu w styczniu prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podjął politykę po polityce, która zszokowała Amerykanów i świat. Od rozpoczęcia represji imigracyjnej i prześladowania prawnych mieszkańców sympatycznych dla narodu palestyńskiego w celu demontażu programów różnorodności i integracji oraz napaści na szkolnictwo wyższe i wolność słowa, Trump w pełni przyjął skrajnie prawicowe programy. Jego krytycy w kraju i za granicą chętnie nazywali go faszystą.
Ale faszyzm nie jest ideologią z wyboru dla prezydenta USA. Ruchy faszystowskie różniły się pod względem podejścia do kwestii politycznych i ekonomicznych, ale mieli one kilka wspólnych elementów: dobro narodu jest przede wszystkim podwyższone, a państwo odgrywa nadrzędną rolę w społeczeństwie i gospodarce.
Innymi słowy, faszyzm był próbą przeformułowania ideału socjalistycznego w silne ramy nacjonalistyczne. I jako historyczna reakcja na komunizm i liberalizm, pozostaje on wygnany w XX wieku, w „Wieku skrajności”, jak nazwał to brytyjski historyk Eric Hobsbawm.
W swojej retoryce Trump może używać języka „Ameryki”, ale tak naprawdę nie dąży do „dobrego narodu”. On realizuje dobro 1 procent.
Trump i jego cheerleaderki chcą wykraczać poza neoliberalizm, który utrzymuje, że minimalne państwo jest idealne dla dobrobytu gospodarczego i ustalają hiperkapitalizm poprzez rozpuszczanie wszelkich kontroli, jakie państwo ma nad gromadzeniem bogactwa przez niezwykle bogatych.
Rozumieją, że żyjemy w czasach, gdy wyodrębnienie zysku ze społeczeństwa nie jest tak łatwe, więc chcą uwolnić kapitalizm od przeszkód demokracji i wymagań ludzi, że ich prawa – polityczne, społeczne i ludzkie – są chronione przez prawo i państwo.
Techniczce, które Trump się otarzył, owinął ten hiperkapitalizm w okładkę technologiczną, twierdząc, że technologia może rozwiązać wszystkie nieszczęścia i nieograniczony wzrost – czytaj nieograniczone zyski dla bogatych – jest jedynym sposobem na postęp.
Jest to wyraźnie opisane w pismach wyprodukowanych przez Marc Andreessen, miliarder z Doliny Krzemowej, który napisał Manifest techno-optimistyczny Rok przed wyborami w USA po raz drugi doprowadził Trumpa do władzy. Dzięki niemal religijnej koncepcji technologii i rynków napisał: „Techno-optymaliści uważają, że społeczeństwa, takie jak rekiny, rosną lub umierają.
Ten pogląd łączy nieograniczony kapitalizm z transhumanizmem – przekonanie, że ludzie powinni wykorzystać technologię w celu zwiększenia swoich umiejętności – oraz indywidualistycznej interpretacji przetrwania Charlesa Darwina najsilniejszych. Łatwo jest zauważyć, że ta ostra indywidualistyczna wizja jest przeciwieństwem historycznego faszyzmu, co priorytetowo traktuje naród i społeczność nad jednostką.
Niektórzy mogą wskazywać na politykę taryfową Trumpa jako dowód, że ma on tendencje statystyczne. Ale jeśli drapiesz powierzchnię, zobaczysz, że wojna handlowa, którą prowadzi Prezydent USA, tak naprawdę nie polega na „przywróceniu miejsc pracy”, „obronie interesów narodowych” lub odwróceniu globalizacji.
Trump wykorzystuje taryfy jako narzędzie przymusu, aby zmusić różne kraje do negocjacji z nim. Kiedy ogłosił 90-dniową pauzę na niektórych taryfach, on sam chwalił się około 75 rządów docierających do swojej administracji. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że te dwustronne rozmowy zostaną wykorzystane do wymuszenia koncesji, które będą faworyzować duży kapitał ściśle związany z administracją Trumpa, a nie obronić praw amerykańskich pracowników i stworzyć warunki zwrotu miejsc pracy w USA.
Prawdą jest, że Trump przyciągnął poparcie postfascistycznych polityków w Europie i używa faszystowskiego języka i narzędzi, ale to nie wystarczy, aby nazwać go „faszystą”. Postfascyści europejscy, podobnie jak premier włoski Giorgia Meloni, oderwali się od faszystowskich koncepcji państwa i gospodarki. Meloni i inni z łatwością przyjęli politykę „wolnego rynku” obniżania podatków dla bogatych i wymazywania świadczenia ubezpieczenia społecznego dla biednych. Jej polityka gospodarcza niewiele różni się od Trumpa.
Prezydent USA w pełni przyjął ksenofobiczny i rasistowski język przypominający faszystowską retorykę i rozpoczął okrutną kampanię przeciwko imigrantom. Robi to nie tylko po to, by przestraszyć i zdobyć marginalizowane części społeczeństwa, ale także odwrócić ich rosnące niezadowolenie wobec rasistowskiej „innej”, a nie z bogatą klasą.
Strategia ta działa nie tylko z powodu rosnącej niechęci do elit liberalnych, którą zubożała większość zgromadziła, ale także dlatego, że lewica nie działała.
Lewicowscy i postępowi politycy potępili się bezowocnie powtarzanie starych prawej i lewej klisz, idzie w tyradzie o „faszyzmie Trumpa” i debaty na temat nazistów lub rzymskich salutów jego współpracowników. Angażowanie się w taką retorykę jest daremne i strata czasu i energii.
Zamiast tego lewica powinna skupić się na opracowywaniu konkretnych strategii przeciwdziałania popularności Trumpa i napędu hiperkapitalistycznego. Powinno sięgnąć do źródła problemów, przed którymi stoją zwykli ludzie w swoim życiu: praca, opieka zdrowotna, edukacja i coraz głęboko cynizm dotyczący polityki. Musi nie tylko ujawnić Trumpa za to, kim naprawdę jest – mistrzem dużych zainteresowań kapitałowych – ale także zapewnienie solidnej, realistycznej alternatywy.
Poglądy wyrażone w tym artykule są własne i niekoniecznie odzwierciedlają postawę redakcyjną Al Jazeery.