Kto wygrał wojnę – Iran, Izrael czy my? Nikt nie poddał się, ale nikt też nie odszedł nietknięty

W brutalnym meczu szachowym, który w ciągu ostatniego tygodnia rozwijał się na Bliskim Wschodzie, poleciały pociski, paliły się bazy, a czerwone linie zostały skrzyżowane. Ale gdy dym osiada nad Teheranem i Tel Awiwem, pojawiła się ujawniająca prawda: wszyscy deklarują zwycięstwo i nikt nie chce następnej rundy.W centrum tej splątanej sieci: Iran, uderzył mocno, ale wciąż stojąc. Izrael, uderzający z precyzją, ale pod presją dyplomatyczną. Oraz Stany Zjednoczone, jednocześnie bombowca i broker.
Obliczone odwet Iranu
Nawet zanim bazy w Kataru były atakowane, Iran szukał bezprawy. W ufortyfikowanym bunkrze najwyższy przywódca Iranu Ayatollah Ali Chamenei dał zielone światło, aby uderzyć, ale ostrożnie. Według raportu NYT czterech irańskich urzędników twierdzi, że rozkazy były jasne: uderzają, ale nie eskaluj się w wojnę na pełną skalę.Celem była baza lotnicza Al Udeid w Katarze, największa amerykańska instalacja wojskowa w regionie, a w oczach Iranu centrum nerwowe dla bombowców B-2, które właśnie uderzyły w obiekty nuklearne. Ale Iran chciał symboliki, a nie rzezi. Według raportu NYT wielu urzędników potwierdziło, że Teheran wysłał ostrzeżenia przez Channels. Katar zamknął przestrzeń powietrzną, a USA przygotowało się na uderzenie.Trzynaście z czternastu pocisków zostało przechwyconych. Żaden Amerykanie nie umarł. Minimalne obrażenia. Misja – jeśli nie została osiągnięta, to przynajmniej wykonane dyplomatycznie.Prezydent USA Donald Trump, niezwykle mierzony po dniach blastera, publicznie podziękował Iranowi za ostrzeżenie.„Wyciągnęli to wszystko z„ systemu ”i, miejmy nadzieję, nie będzie dalej nienawiści”, opublikował prawdę społeczną.Za tą spokojną fasadą stał niebezpieczny taniec – taki, w którym pojedynczy błąd mógł doprowadzić do wojny regionalnej.
Wojna lotnicza Izraela – niszczycielska, ale wgnieciona
Dla Izraela tydzień był kampanią ścierania przeciwko najbardziej gorzkimi regionalnymi rywala. Alstrikes wyjęła główne irańskie instalacje wojskowe. Raporty z Teheranu potwierdziły znaczne uszkodzenie infrastruktury i centrów dowodzenia.Ale koszt nie ponosił tylko Iranu. Do wtorku rano Izrael zbadał najbliższy sojusznik.„Nie jestem zadowolony z Izraela” – warknął Trump, wściekły, że izraelskie odrzutowce wznowią uderzają kilka godzin po zawieszenie broni Umowa została ogłoszona.I podczas gdy wojskowy Izrael wykazał sukces operacyjny, optyka, szczególnie po tym, jak USA zbombardowały irańskie miejsca nuklearne, narażała ją na oskarżenia o nadmierne uzasadnienie i niestabilność.
USA: od Firestarter do strażaka
Tymczasem Stany Zjednoczone grały zarówno podpalacz, jak i pokój. Decyzja Trumpa o zbombardowaniu trzech irańskich obiektów nuklearnych oznaczała zmianę sejsmiczną, jego największy hazard wojskowy od czasu objęcia urzędu po raz drugi.Ale w klasycznym stylu Trumpa szybko się obrócił, od zrzucania bomb po upuszczenie wiadomości All-CAP w mediach społecznościowych zamawiających izraelskie odrzutowce po „odwrócenie”. We wtorek widział wynik jako strategiczny sukces: możliwości Iranu „cofnęło się”, American Lives oszczędził, a na razie dyplomacja z powrotem na stole.
Kto naprawdę wygrał?
W wojnie o narracjach wszyscy wygrają:
Izrael reklamuje wyższość operacyjną i zmiękczone irańskie wojsko.
Iran ogłasza przetrwanie i suwerenność, polegając, choć delikatnie, przeciwko supermocarstwom.
Ali Vaez z Międzynarodowej Grupy Kryzysowej ujmuje to wprost:
„Każda strona ma teraz narrację dla zwycięstwa, jednocześnie unikając ryzyka wpadania w większy konflikt”.Ale koszty są prawdziwe. W Teheranie życie codzienne jest sparaliżowane. Tysiące wysiedlonych. Gospodarka już na krawędzi jest teraz krwotokiem pod ponownym presją. W Iranie nawet głosy z orbity Gwardii Rewolucyjnej wzywają do przerwy.„Nasz kraj nie jest w stanie kontynuować tej wojny” – powiedział Sadegh Norouzi, polityk Teheranu, w wirtualnym ratuszu.
Co dalej?
Ścieżka do przodu pozostaje mglista. Pytania dotyczące irańskiego zapasu uranu. Dyplomacja może ponownie zająć centralne miejsce, a minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Araghchi rozpoczyna wycieczkę dyplomatyczną, szukając wsparcia regionalnego i globalnego.„Nie osiągnęli swojego głównego celu” – powiedział Araghchi, odrzucając strategiczny wpływ strajków.Jednak pod publicznym blastem leży ciche pilność, nie na wojnę, ale na oszczędzanie twarzy, aby tego uniknąć. Pociski mogły się zatrzymać, ale regionalna rywalizacja, nieufna i strategiczna gry.W tej wojnie nikt nie poddał się. Ale nikt też nie odszedł nietknięty.