Armia Kolumbii twierdzi, że 57 żołnierzy porwanych na Swocie Południowo -Zachodnim | Aktualności

Prezydent Gustavo Petro mówi, że uwolnienie zajętych żołnierzy „jest konieczne”.
Armia kolumbijska twierdzi, że ponad 50 żołnierzy zostało przejętych przez cywilów w południowo -zachodnim górskim obszarze.
Pluton żołnierzy jako pierwszy został przejęty w sobotę podczas operacji w El Tambo, gminie, która jest częścią obszaru znanego jako Micay Canyon, kluczowa strefa produkcji kokainy i jedna z najbardziej napiętej w trwającej w tym kraju kryzys bezpieczeństwa.
W niedzielę inną grupę żołnierzy została otoczona przez co najmniej 200 mieszkańców, gdy kierowali się w kierunku miasta El Platado, w tym samym regionie.
„W wyniku obu wydarzeń (oba porwania) w sumie czterech niezgodnych oficerów i 53 profesjonalnych żołnierzy pozostaje pozbawionych ich wolności”, powiedziała armia w niedzielę.
Generał Federico Alberto Mejia, który prowadzi operacje wojskowe na południowym zachodzie, dodał w filmie, że było to „porwanie” przez rebeliantów, którzy „infiltrowali” społeczność.
Armia kolumbijska utrzymała, że cywile w regionie otrzymują rozkazy od centralnego sztabu generalnego (EMC), głównej grupy dysydenckiej rewolucyjnych sił zbrojnych Kolumbii (FARC), które odmówiły bycia częścią A umowa pokojowa z rządem w 2016 roku.
Prezydent Gustavo Petro, który zobowiązał się do przyniesienia pokoju w kraju, powiedział w mediach społecznościowych, że uwolnienie żołnierzy „jest konieczne”.
Lister lewicowy od miesięcy stara się upewnić, że siły zbrojne kraju uzyskały dostęp do Micay Canyon.
Ale jego rząd starał się powstrzymać przemoc na obszarach miejskich i wiejskich, ponieważ kilka grup rebeliantów próbuje przejąć terytorium porzucone przez FARC umowa pokojowa.
To sprawiło, że wielu Kolumbijczyków obawiało się powrotu do krwawej przemocy w latach 80. i 90., kiedy częste były ataki karteli i zabójstwa polityczne.
Rozmowy pokojowe między frakcją FARC-EMC a rządem załamały się w zeszłym roku po serii ataków na społeczności tubylcze.