Ostatnia scena „Final Destination” Tony’ego Todda jest przejmującym sendoff

OSTRZEŻENIE: Ten artykuł zawiera spoilery dla „końcowych linii krwi docelowej”.
Najbardziej podstawową zasadą każdego filmu „ostatecznego miejsca docelowego” jest to, że ostatecznie nikt nie przeżyje – z wyjątkiem jednej postaci: nieskończenie intrygujący Martwy Williama J. Bludwortha, grany przez legendę horroru Tony’ego Todda.
Kiedy więc Todd ze sławy „Candymana” zmarł w listopadzie w dniu 69 roku, dopiero dobrze było, że ta obsesja na punkcie śmierci dała mu send-offf tak intrygującą i niezapomnianą jak postać, którą grał.
Rola Todda jako Bludworth w „Final Destination Bloodlines”, wydanym 16 maja, była jednym z jego ostatnich występów na ekranie, nakręconym na kilka miesięcy przed śmiercią, reżyserzy Adam Stein i Zach Lipovsky mówią Today.com.
„To, co rozwinął z Bludworth, jest naprawdę wyjątkowe, ponieważ jest to jedyny kawałek franczyzy, który trwa” – mówi Lipovsky, dodając, że wniósł stopień „uroku i tajemnicy” do roli, która była „zachwycająca” i zainspirowała niezliczone teorie fanów.
Lipovsky wyjaśnia, że reżyserzy wiedzieli, że był chory, gdy tworzą historię i filmując z nim.
„Wiedzieliśmy więc, że będzie to jego ostatni film„ docelowy ”i potencjalnie jego ostatni film w historii”.

Poważnie wzięli tę odpowiedzialność i współpracowali z Toddem, aby stworzyć historię dla jego postaci, która pomogłaby odpowiedzieć na niektóre utrzymujące się pytania.
Ale chcieli także „dać mu możliwość pożegnania z postacią, publicznością i wszystkimi ludźmi, którzy kochają wszystko, co robił” – mówi Lipovsky.
Na scenie Bludworth ujawnia, że jest chory i wie, że jego czas jest ograniczony. Istnieją sposoby oszukiwania śmierci, mówi bohaterom, ale rzeczy mogą się „brudne”.
Wcześniej czy później, mówi, śmierć nadchodzi dla nas wszystkich. „Zamierzam cieszyć się czasem, w którym opuściłem”, mówi im, „i sugeruję, żebyś zrobił to samo”. Kontynuuje: „Życie jest cenne. Ciesz się każdą sekundą. Nigdy nie wiadomo, kiedy”.
Fakt, że Todd wiedział, że prawdopodobnie zmierzył się z ostatnimi miesiącami w prawdziwym życiu „dał tę scenę prawdziwą autentyczność”, mówi długoletni producent „docelowego miejsca docelowego”, dodając, że „przełożył się to na jedną z najbardziej przejmujących momentów w całej serii”.

A wkład Todda w serię był „ogromny”, mówi Perry Today.com. Kiedy początkowo rzucając rolę, która po raz pierwszy pojawiła się w oryginalnym „Final Destination” w 2000 r. „Chcieliśmy, aby ktoś, kto zawsze wyglądał, jakby miał tajemnicę, której nie mówił, rodzaj zagadki za oczami” – mówi Perry.
W Todd znaleźli to wszystko i więcej.
„Naprawdę czuliśmy, że Tony miał wszystkie te grawitacje i tajemnicę w swoim samym DNA” – mówi Perry. „Jego obecność przyniosła poczucie przechylania tajemnicy medycyny, a poza tym był w stanie mieć zabawę, która sprawiła, że postać była przyjemna do oglądania”.
Todd podniósł podstawową ekspozycję – i przekroczył Typowe tropy horroru „magicznego murzyna”. W rzeczywistości Stein mówi, że częścią ich kierunku z postacią było „chęć wybuchania tego tropu i pokazanie, że nie, Bludworth był prawdziwą osobą”.
W poprzednich filmach Bludworth był „tajemniczą postacią mentora, więc (Todd) był bardzo podekscytowany pokazaniem, jak wiele wie o śmierci – jako prawdziwej osobie” – wyjaśnia Stein. „To nie dlatego, że jest aniołem lub samą śmiercią” – kontynuuje – to dlatego, że miał to doświadczenie w swoim życiu ”.

Idąc jeszcze dalej, Bludworth opowiada najnowszemu zbiór młodych ludzi próbujących oszukać śmierć, że nie są pierwszymi, którzy przyszli do niego po poradę – i skończył z tym wszystkim.
„Miało to skomentować nawet to, jak kino nieco się zmieniło” – mówi Stein. „Jak już tego nie robimy”.
Podczas filmowania Todd był „po prostu niesamowicie radosny”, wspomina Stein. Był fizycznie słaby, ale „tak podekscytowany”, mówi. Stein mówi, że Todd szczególnie chciał robić zdjęcia z aktorami, którzy bawią się matką i dzieckiem Bludworth, ponieważ jego postacie w innych filmach często nie dostały tak rozwiniętych historii.
A kiedy nadszedł czas, aby wygłosić swoje ostatnie przemówienie, reżyserzy powiedzieli mu, aby „wyrzucił scenariusz na chwilę i po prostu mówił z serca” – mówi Lipovsky. „To była dla niego wyjątkowa okazja, aby mówić w charakterze o tym, co dzieje się w historii, ale na poziomie drugorzędnym, rozmawianie z publicznością o sobie”.
Przyjęcie filmu to Todd Improwized.
„Nawet sposób, w jaki mówi„ powodzenia ”i mruga do aparatu, gdy wychodzi i zaczyna gwizdać, jest rodzajem daru mówienia o ciężkich rzeczach, ale z mrocznym i zachwycającym urokiem” – mówi Lipovsky. „Cała obsada i załoga nie mogli uwierzyć, że dał nam to”.